.....”Gdy pierwsze Leiki biły rekordy sprzedaży, również Zeiss Ikon próbował swoich sił w projektowaniu aparatu małoobrazkowego. Celem było stworzenie takiego aparatu, który skutecznie konkurowałby z Leicą. Konstrukcję zaprojektowano od podstaw - zamontowano skomplikowaną, metalową migawkę o przebiegu pionowym, w niczym niepodobną do poziomo działających mechanizmów u konkurencji.
Contax bo taka była nazwa robocza aparatu produkowanego w fabryce wytwórni Zeiss Ikon AG w Dreźnie, które w 1945 roku znalazło się w radzieckiej strefie okupacyjnej. Niemcy w wyniku konferencji jałtańskiej musiały zapłacić odszkodowanie, tzw. reparacje wojenne. W ramach tego odszkodowania oprócz wielu innych produktów Rosjanie mogli zagarnąć fabrykę Zeissa w Dreźnie. Tak też zrobili.
Do 1947 roku produkcja Contaxów została wywieziona do Kijowa. Co ciekawe, przeniesiono nie tylko maszyny i dokumentację, ale także… kilku inżynierów i techników. Produkcję pierwszych prototypów radzieckich Contaxów ulokowano w dawnej fabryce zbrojeniowej zakładów Arsenal. Do obsługi maszyn, składania aparatów itd. zatrudniono ludzi z okolic Kijowa, którzy na miejscu przeszli tylko proste szkolenie – nie mieli w dziedzinie fotograficznej doświadczenia, za to byli chętni do działania.Te pierwsze, szkoleniowe aparaty produkowano jeszcze pod nazwą Contax i składano z oryginalnych części Zeissa. Wkrótce po tym nazwa aparatu została zmieniona na Kiev (u nas czytane jako "kijew"), by w 1949 roku produkcja ruszyła w pełni. Było jej jednak daleko do standardów niemieckich. Bagatelizowano sprawę dokładnego wymierzania odległości między obiektywem a płaszczyzną filmu, co powodowało, że aparaty mniej precyzyjnie dobierały ostrość – występowało zjawisko back lub front focus.Równolegle do nazw Contaxów pierwsze modele Kievów nazywały się: II i III, a więc wersja bez światłomierza selenowego i z nim. Ich produkcję rozpoczęto w 1947 roku. Początkowo niczym nie różniły się od Contaxa, z czasem jednak (1951 r.) dodano do nich złącze synchronizacji z lampami błyskowymi (modele z dopiskiem A). Kievy kosztowały więcej niż FED-y czy Zorki, co podyktowane było bardziej skomplikowaną konstrukcją.
Naciąg migawki odbywał się pokrętłem u góry aparatu, które jednocześnie przesuwało kliszę. Im dalej się nim kręciło, tym dłuższy czas ekspozycji można było uzyskać (zakres od 1 s aż do 1/1250 s). Spust znajdował się wewnątrz pokrętła, czyli w wygodnym miejscu. Dodatkowo w aparacie były licznik klatek i samowyzwalacz. Tak jak w pierwowzorze – celowanie tym aparatem sprawiało dużą przyjemność, dlatego że Kiev wyposażony był w duży wizjer oraz dobrej jakości dalmierz ze sporą plamką (a raczej prostokątem).
Ostrość można było ustawiać nie tylko za pomocą obiektywu, ale także małym pokrętłem koło okna dalmierza. Taki sposób był bardziej precyzyjny, lecz wolniejszy, i do tego przypadkiem można było zasłonić dalmierz palcem. W trójkach dodatkowy światłomierz był czytelny i dość precyzyjny. Aby ekspozycja była prawidłowa, należało tak kręcić dużym pokrętłem, by zrównać wskaźnik w światłomierzu z rombem. Następnie na tym pokrętle odczytywało się czas adekwatny do ustawionej czułości i przysłony.
Aparat standardowo wyposażano w obiektyw Jupiter-8 o świetle f/2 i ogniskowej 53 mm, będący kopią słynnego Sonnara firmy Carl Zeiss Jena. Łącznie do końca produkcji w 1959 powstało 450 tys. Kievów …..”
(tekst lekko modyfikowany pochodzi z fotoblogu Rafała Miętki)
…...Mój model kupiony w stanie technicznym bardzo dobrym, kultura pracy mechanizmu naciagu filmu oraz jego transportu oceniam na bardzo precyzyjny i przyjemny.....nie wydobywają się z wewnątrz jakieś przeraźliwe odgłosy i trzaski, wszystko pracuje płynnie....faktycznie jest to zupełnie odmienna konstrukcja niż w LEICE i jej pochodnych.
Wizualnie przypomina NIEMIECKIEGO TYGRYSA....taki jest masywny i kwadratowy jak właśnie.... czołg hihihi.
Poważnym utrudnieniem jest lokalizacja dalmierza ...no nie ma siły ZAWSZE ZATYKAM go paluchem ...... pierścień przysłony w obiektywie jest za szeroki, zawsze pomyłkowo jest używany podczas ustawiania odległości, czego efektem jest oczywiscie zmiana wartości przysłony hihihi …. natomiast sam obiektyw jest bardzo przyjemny w mojej wersji siedzi HELIOS na bagnecie hihihi TAKA OTO SYTUACJA.
Ogólnie... pomijając te dziwne rozwiazania …..(a ile się naszukałem jak należy przewinąć film do kasety hihihi to ja tylko wiem ….jest patent niespotykany hihihi by zwolnić naciag migawki trzeba do połowy przekręcić motylek zamykajacy tylną ściankę „puszki” hihihi SUPER) aparacik oceniam bardzo pozytywnie......ALE JEDNAK WOLĘ LEIKA & POCHODNE hihihi.